Nowe normy jakości węgla i koncesje na jego sprzedaż są zmianami, które mają uzdrowić polski rynek węgla, blokując tym samym import niskiej jakości paliwa z Rosji.
W połowie września pojawiły się w Sejmie trzy projekty ustaw. Pierwszy z nich to zgłoszona przez PO nowelizacja ustawy o systemie monitorowania i kontrolowania jakości paliw. W opinii specjalistów nie jest on korzystny dla polskiego węgla, bowiem normy, które w nim określono paradoksalnie promują węgiel rosyjski wskazując na jego lepszą jakość od rodzimego. Projekt ustanawia dla węgla podobne zasady kontroli, jakie obowiązują od wielu lat dla benzyny i gazu. O opracowanie stosownych norm resort poprosił Instytut Chemicznej Przeróbki Węgla w Zabrzu, które okazały się dla polskiego węgla zbyt rygorystyczne i w zasadzie uniemożliwiłyby jego dystrybucję, a wypromowały węgiel rosyjski, który je spełnia. Ustawa nie podejmuje też problemu węgla brunatnego, a do pobierania próbek importowanego asygnuje pracowników służby celnej. Za sprzedaż węgla o niższych parametrach - kary mają sięgać od 50 tys. zł do 500 tys. zł.
Zdaniem ekspertów, ograniczenie importu węgla nie jest jedynym rozwiązaniem, bowiem polski sektor wydobywczy węgla nie jest w stanie zaspokoić zapotrzebowania na tzw. węgiel gruby. Potrzebujemy go rocznie koło 16 mln. ton, z czego polskie kopalnie są w stanie zapewnić jedną trzecią.
Walkę należy przede wszystkim podjąć z importem tzw. niesortu, który jest najtańszym węglem rosyjskim – niespełniającym żadnych norm. Jego zaletą jest cena – około 250 zł za tonę, przy czym po sortowaniu sprzedawany jest ponad 3 razy drożej. Do tego procederu nie przyznaje się żadna z dwóch spółek importujących go do Polski.
Koncesje załatwią, ale kogo?
Drugi projekt ustawy stanowi przede wszystkim plan wdrożenia koncesji, które wydawać ma Urząd Regulacji Energetyki. W opinii specjalistów, duże spółki – przy wydatnej pomocy prawników i przy dużym zabezpieczeniu finansowym – nawet importując niesort, w końcu otrzymałyby koncesję. Mniejsze - wypadłyby z rynku. Pracownicy tychże zasililiby szeregi bezrobotnych, a klienci stracili lokalnych dystrybutorów. Powyższa wizja rodzi dylematy dotyczące sensowności powyższych projektów.
Wątpliwości budzi również niewielka liczba pracowników URE, którzy nie są wystarczającą siłą, by sprawnie obsłużyć ponad 10 tys. firm zajmujących się dystrybucją węgla.
Powyższe działania to jedynie doraźne kroki zmierzające do ograniczenia eksportu węgla w najbliższych latach.